Świat


Koniec Powojnia

Każda epoka w historii świata się kończy i każda ma bezpośrednią przyczynę, która dobija panujący na świecie układ. Oczywiście bezpośrednia przyczyna jest tylko skutkiem sumujących się problemów polityczno-społeczno-gospodarczych.
Upadek Rzymu, o za tym idzie starożytności był wynikiem kształtowania się tego, co sam Rzym stworzył-czyli poczucia wspólnoty w obrębie danego obszaru geograficznego. Wizygoci, Celtowie, Wandale czy inne słynne plemiona poznały najważniejszą cnotę Rzymu, czyli miłość do polityki[1]. Mogli przenikać do centrum ówczesnego świata na naszej półkoli ziemskiej, współtworzyć i pożądać imperialnych dóbr. Oczywiście to tylko bezpośrednia przyczyna upadku starożytności, gdyż na upadek Cesarstwa Rzymskiego złożyło się wiele innych czynników.
Innym bliższym już nam przykładem może być okres przed I wojną światową. I wojna światowa wybuchła z prostego powodu- każdy chciał „dokopać” drugiemu narodowi. Ta niechęć powstała przez inteligentne manipulowanie świeżo wytworzoną się mentalnością narodową do celów politycznych.

Politycy mogli poprzez ministerstwa edukacji stworzyć pełnego nienawiści do innych nacji potencjalnego żołnierza. Człowiek od zawsze czuł, że ktoś działa przeciw niemu. Przed wiosną ludów ta nienawiść była kierowana do klasy wyższej, które uciemiężała klasę niższą. Państwowa edukacja pozwoliła na przeniesienie tej nienawiści na sąsiednie państwa, wmawiając ludziom, że jest źle, bo np. Niemcy kiedyś zabrali nam zagłębie Ruhry i jeśli chcemy być bogaci to trzeba zagłębie odbić.

Dziś, na początku wakacji 2015 roku także jesteśmy świadkami końca pewnej epoki, „epoki powojnia”. „Powojnie”-wybitna książka, wybitnego historyka Tonego Judta. Ta książka może śmiało swoim tytułem patronować ostatniemu półwieczu, gdyż jest jedyną w swoim rodzaju. Nikt nie opisał rodzącego się na gruzach II wojny światowej ładu polityczno-społeczno-gospodarczego w Europie tak jak Judt. Dlatego pozwolę sobie na nazywanie okresu od 1945 roku do 2015 okresem Powojnia. 

Jednak byśmy mogli swobodniej rozmawiać o tej tematyce, musimy sięgnąć do uzupełnienia „Powojnia”, czyli „Rozważania o wieku XX” tego samego autora, który refleksyjnie, (bo tuż przed śmiercią) w pasjonującej intelektualnej dyskusji z Timothym Snyderem podnosi tematykę tego, co się udało w ostatnim stuleciu, a co nie.

Dlaczego Powojnie się kończy? Bo Grecja, czy chcemy czy nie jest bankrutem. Jeśli upadnie Grecja, w ślad za nią ostatecznie pójdą jej wierzyciele. Dzisiejszym światem rządzi jedna rzecz- kredyt. Możemy mieć wszystko na kredyt. Samochód, telewizor czy dom. Jak to działa? „W konstrukcji państwa opiekuńczych fantastyczne było to, że ich głównym beneficjentką była klasa średnia(…) To klasa średnia odczuła wzrost dochodów, gdyż otrzymała dostęp do darmowej edukacji i opieki zdrowotnej. To klasa średnia otrzymywała prywatne bezpieczeństwo dzięki opłacanym z kasy państwowej ubezpieczeniom, emeryturom i tym podobnym świadczeniom. Państwo opiekuńcze tworzy klasę średnią, a ona staje się jego obrończynią ”[2].  Państwo opiekuńcze dba nie tylko, o nasze bezpieczeństwo, zdrowie, ale także i o to, by biedni pozostali biedni. Ci dostając, co miesiąc ochłapy od państwa, ani myślą o obaleniu reżimu politycznego ani o zabraniu naszego domu-jak było za czasów wszystkich wielkich rewolucji.

Możemy oczywiście narzekać na tych „darmozjadów”, ale w praktyce to jest właśnie solidaryzm społeczny. Solidaryzm społeczny, który został wymyślony przez Leona XIII, jako element składowy Katolickiej Nauki Społecznej(potocznie Chadecji). Na samym początku rządy odrzuciły pomysł, by „solidaryzować się biednymi” wspomagając ich groszem. Jednak później okazało się, że ten solidaryzm może być przydatny, jako narzędzie antyrewolucyjne.

Rewolucje powstają wtedy, gdy klasa średnia osiąga poziom materialny podobny do klasy wyższej, a do pełni szczęścia brakuje jej tylko politycznych narzędzi do kreowania polityki, która bardziej jest zaspokaja ich potrzeby, niż klasy wyższej. Schemat rewolucji zawsze był ten sam. Klasa średnia kierowała się do klasy najniższej, by ta w walce o lepszy byt pomogła obalić elity w „imię chleba”. Następnie klasa trzecia stawała się mięsem armatnim, który poprzez swoją liczebność przechylało szale zwycięstwa na rzecz klasy średniej, która stawała się teraz klasą wyższą. Biedni jak nie mieli chleba, tak dalej nie mieli. Taki proces trwał cyklicznie, aż do Powojnia.  Siłą Powojnia okazały się kredyt i spekulacje. Każdy mógł wziąć kredyt, co według wielu ekonomistów a także wybitnego historyka Niall’a Fergusona doprowadziło do załamania się rynku w 2008 roku. Ferguson wskazuje jednak bardziej na winy spółek Hedgingowych, które swoją największa siłę miały od połowy lat ‘80 do kryzysu z 2008 roku. Oczywiście banki nie dysponują w naturalnych swoich zasobach pieniędzy na tyle, by każdy ich klient mógł wziąć kredyt. Jeśli pójdziemy do banku wziąć kredyt, bank w cyfrowym świecie walut odbierze innemu swojemu klientowi daną kwotę, który pozostawił pieniądze w depozycie licząc na to, że nie będzie chciał odebrać całej pozostawionej kwoty. Tak powstała klasa średnia Powojnia. Skoro każdy może wziąć kredyt i by być bogaty, to, po co wszczynać rewolucje?

Jednak nie każdy potrafił wziąć kredyt i go spłacać. Rządy zrozumiały, że nie każdy potrafi wyjść z biedoty, z prostej przyczyny. Biedni są zawsze biedni, bo taką mają mentalność[3]. Dlatego wymyślono zasiłki. Politycznym wykorzystaniem solidaryzmu to odebranie potencjalnym przywódcom rewolucji mięsa armatniego. Człowiek biedny nie ma potrzeby walczyć o chleb, skoro państwu mu daje na chleb. A sprawy takie jak polityka go nie interesują.  Pod hasłem solidaryzmu społecznego, elity rządzące dbają o to, by biedny pozostawał biedny i nie opłacało mu się obalać reżimu. Tlen do jakiejkolwiek rewolucji został w przeświadczeniu rządów odłączony.

Państwo opiekuńcze by u dogadzać klasie średniej i karmić biedną zapłaciło wysoką cenę. Słabością państwa opiekuńczego okazał się brak funduszy. Dlatego jak obywatel, państwo zaczęło zaciągać na potęgę kredyty. Tutaj logika zadłużania się nie zmienia. Rządy są klientem, który biorąc kredyt odbiera drugiemu pieniądz. Dzisiaj Grecja stając się bankrutem tworzy problem dla banków. Bo przepadną miliardy euro. Bank istnieją na zasadzie zaciąganiu pożyczek i ich dawaniu. Dlatego Powojnie się kończy. Bo globalizacja, spekulacje i kredyty tworzą sieć zależności. Ta sieć jest jak domino, jeśli pójdzie jeden klocek, pójdzie cała reszta.

Grecka niewypłacalność zawali system, który mozolnie budowano od ’45 roku. Czas Powojnia właśnie się skończył, nadchodzą niespokojne czasy, które mogą się skończyć tym, że w książkach okres ten nazwiemy „Przedwojniem”.



[1]  Starożytne Cywilizacje, BBC, odc.5(obejrzane 24.06.2015r.)
[2] T. Judt, T.Snyder, Rozważania o wieku XX,  Poznań 2013 r. s. 408
[3] tamże s.361-419
A po Ukrainie Polska?

I my też wiemy świet­nie, że dziś Gru­zja, jutro Ukra­ina, poju­trze Pań­stwa Bał­tyc­kie, a póź­niej może i czas na mój kraj, na Polskę!


Śp. prezydent Lech Kaczyński tymi oto słowami, wypowiedzianymi w 2008 roku, zapowiedział agresywną politykę Kremla. Miał rację. Dziś Ukraina stoi przed możliwością inwazji Rosji. Jeśli tak się stanie, w bardzo szybkim czasie Estonia, Łotwa i Litwa znów wrócą w orbitę upadającego imperium rosyjskiego.
Rosyjski Korwin Mikke/Janusz Palikot - Władimir Żyrinowski wieszczy inwazję na nasz kraj, na Polskę. Czy tak musi  się stać? Polska musi być świadoma, że aktualna polityka zagraniczna jest na rękę Putinowi, gdyż Polska nie jest podmiotem, a przedmiotem geopolitycznej układanki Europy. Francja, Wielka Brytania, Włochy i niechętnie Niemcy mogą nas oddać Rosji, w zamian za handel.
Jaka powinna być geopolityka Polski? Czy NATO (czyt.:Stany Zjednoczone) nam pomoże? Z przeszłości wieje wiatr nieufności do egzotycznych sojuszy. Co należy zrobić w takim razie?

Jedynym naszym gwarantem będą Stany Zjednoczone Ameryki. Zapewne większość osób czytając te słowa uzna mnie za nowego Becka, który wierzy w egzotyczny sojusz. Większość zapewne tych osób nie wie, że do 1935 roku politykę zagraniczną prowadził Józef Piłsudski rękami  marionetki(czyli J. Beck). Wtedy była ona niezwykle pragmatyczna, gdyż polegała na niezwykle bliskich stosunkach z III Rzeszą (odsyłam do P. Zychowicz, Pakt Ribbentrop-Beck ). Dzięki niepisanemu sojuszowi mogliśmy narzucić pakt o nieagresji ZSRS i  dawało to możliwość Francuzom zabiegać o nas(Francuzi chcieli nas w ten sposób odsunąć od Rzeszy)co pozwoliło nam później łatwiej dostać kredyty na budowę COP(w nadziei, że kupią nas -niestety tak też się stało.) Gdy Piłsudski zmarł, Beck nie specjalnie wiedział co robić, dlatego też, to on zawiódł nas w 1939 r.

USA mogą nam zagwarantować bezpieczeństwo i pieniądze na rozwój, pod jednym warunkiem. Muszą zobaczyć, że warto w nas zainwestować. Jeden z najwybitniejszych analityków geopolitycznych na świecie, George Friedman wyraża się jasno: Chcecie gwarancji USA? Pokażcie, że warto na was stawiać. My nie wyślemy naszych chłopców, naszych pieniędzy i technologii leniom.
Nasze zbliżenie ze Stanami wymaga niezwykle aktywnej polityki naszego MSZ.
Co zatem należy zrobić?

Pierwszy krok został obiecany przez człowieka, którego trudno pochwalić za cokolwiek. Gdy prezydent Obama 4 czerwca ogłosił miliard dolarów dla Europy wschodniej, Prezydent Komorowski odpowiedział, że Polska podniesie wydatki na zbrojenia. O dziwo, reakcja Komorowskiego jest taka jaka powinna być.
Stany „dają” pieniądze na zbrojenia tylko tym, którzy tego naprawdę chcą-jeśli się chce, to wykonuje się pewną pracę(liberalizm amerykański). Zrozumiały to Niemcy po obu wojnach, które najmocniej zaczęły dokonywać w swoim kraju reform gospodarczych-dzięki czemu stały się największymi beneficjentami kredytów (plan Younga-po I wojnie i plan Marshalla po II wojnie ).
Dlaczego tak? Gdyż jest to efekt nie tylko liberalizmu, ale też i pragmatyzmu.
Pożyczone pieniądze Republice Weimarskiej a później RFN, trafiały do… Stanów Zjednoczonych! Pożyczka była na rozruch gospodarczy co powodowało, że społeczeństwo niemieckie po jakiś czasie chciało samochodów, telewizorów, pralek, kuchenek, itd. Kupowano to w Stanach Zjednoczonych.
Na podobnej zasadzie funkcjonowałby miliard dolarów na armię. Jeśli Polska polityka zbrojeniowa będzie nie tylko chciała być nowoczesna(jak teraz)ale zacznie prowadzić wydatki na innowacyjność i zakup nowych technologii, USA nam pożyczą te pieniądze, jeśli wydamy je u nich.

Drugim najważniejszym zadaniem dla Polski, jest odejście od bliskich stosunków z Niemcami. Amerykańskie podsłuchy w Niemczech dobitnie pokazują, że Stany już nie ufają Berlinowi, jak było jeszcze to dwadzieścia lat temu. Także coraz bliższe stosunki Berlina z Moskwą nie są specjalnie doceniane przez Waszyngton.
Biały Dom w swojej oficjalnej strategii geopolitycznej jest entuzjastą federalizacji Europy. Wynika to z faktu, że Ameryka powstała na bazie odrzuceniu historii europejskiej przez kolonizatorów, a przyjęciu nowej, wspólnej amerykańskiej.
Stany Zjednoczone Europy, mogłyby być podobne do USA: silne ekonomicznie, wspólna armia. Stany Zjednoczone nieoficjalnie jednak grają, na jak największe rozbicie Europy, tak by bez długiego ramienia USA (Anglików) nic nie mogło się stać. Silne Niemcy, które zaczynają być coraz bardziej samodzielnie-to najgorszy scenariusz dla Amerykanów. By Polska mogła być bardziej wiarygodna dla Białego Domu, musiałaby przestać ślepo wspierać we wszystkim Berlin.

USA zazwyczaj nie współpracują z przedmiotem gry geopolitycznej, a z podmiotem. W tym celu Polska musi udowodnić, że jest nie tylko pionkiem w grze, ale także i graczem. Friedman w swojej ostatniej książce sugeruje, że USA poważniej by traktowała nasz kraj, gdyby Polska rozpoczęła grę o odtworzenie idei polityki jagiellońskiej z elementami doktryny międzymorza. Jest to dla naszego kraju najtrudniejszym ruchem do wykonania. W Bułgarii, Słowacji i przede wszystkim na Węgrzech, panujące ekipy rządzące wspierają Moskwę.
O ile  polityka tych państw wynika z czystej kalkulacji politycznej to inne trudności możemy mieć z Litwą i Ukrainą.

Litwa wobec nas prowadzi niezwykle antypolską politykę.
Ostatni spis ludności(2011 r.) daje ledwo 84,2% procent Litwinów. Polaków jest 6,6% natomiast, Rosjan na Litwie 5,8%. Antypolska polityka wynika z poczucia zagrożenia ze strony Polaków, którzy wyborach parlamentarnych są wstanie wprowadzić kilku posłów.  Należy też zaznaczyć, że w każdych następnych wyborach te poparcie dla Akcji Wyborczej Polaków na Litwie, rośnie o jeden punkt procentowy(w ostatnich wyborach krajowych wyniosło to 5,83%)Oznacza to, że Polacy są niezwykle zmobilizowanych elektoratem. W wyborach do Europarlamentu poparcie dla mniejszości polskiej wynosi mniej więcej 8%(przy 7% progu wyborczym). Rosjanie natomiast od dawna nie specjalnie mogą się przebić ze swoją partią polityczną poza samorządy. Lider  Związku Rosjan Litwy wszedł do Sejmu w ostatnich wyborach do parlamentu, jednak z listy lewicowej Partii Pracy. Oznacza to, że Rosjanie osiągają jakiekolwiek sukcesy polityczne tylko w kręgu dawnych  aktywistów komunistycznych.
Rosjanie są liczną mniejszością narodową, jednak słabą wewnętrznie-dlatego Litwini nie obawiają agresywnych dążeń z ich strony. Silna i liczna mniejszość Polska na Litwie budzi niezwykle duże zagrożeni w tym dość młodym narodzie. Litwini niezwykle się boją Polaków, gdyż ich przodkowie jeszcze dwieście lat temu byli tymi którzy służyli, nie panowali.
Na przestrzeni dziejów Unii Polsko-Litewskiej szlachta i magnateria litewska by stać się elementem cywilizacji zachodu, z pokolenia na pokolenie coraz bardziej się polonizowała, aż w połowie XIX wieku każdy wykształcony obywatel, nie robiący w polu czuł się Polakiem. Wiosna ludów a potem nadejście nowej epoki przyniosło poczucie jedności wśród uboższej warstwy społecznej. Ta już nie była tutejsza, lecz litewska. Pan stał się Polakiem, chłop uciemiężanym Litwinem, do którego należą te ziemie. Niechęć do Polaków pogłębiła się jeszcze mocniej, gdy Piłsudski zechciał mieć swoje rodzinne ziemie pod polską kontrolą. Mniejszość Polaków na Litwie to są właśnie ci dawni panowie. Dlatego niechęć Litwinów wynika z pewnego poczucia kompleksu, strachu przed powrotem panów i dążenia do inkorporacji Litwy na rzecz Polski.
Polska polityka wobec Litwy powinna zatem być niezwykle delikatna. By nasze stosunki się polepszyły, należałoby zagwarantować nienaruszalność granic Litwy, dać im do zrozumienia, że są naszym równorzędnym partnerem politycznym, z którym możemy współpracować, lecz nie naciskając na nich. Pod żadnym pozorem nie wolno nam pokazywać, że w tym okręgu geograficznym, to my jesteśmy lepsi.
Uznanie dokonań litewskiej gospodarki i rozwoju jest niezwykle wskazane.

Problem ukraiński jest bliźniaczo podobny, ale nie jednowymiarowy jak z Litwą.
Pierwotnie to Ukraina wydała na świat Rosjan, tworząc Ruś Kijowską. Ta przegrała z historią, z Wikingami, z Waregami(którzy ostatecznie przenieśli centrum Rusi do Nowogrodu), z Polakami i ostatecznie z Litwą.
Polskie miasto Lwów zostało założone w 1250 roku przez księcia Daniela I Halickiego z dynastii Rurykowiczów(dynastii rządzącej na Rusi). Po różnych perturbacjach na prawie wcześniej napisanego spadku miasto przeszło w ręce Polaków. Pozostała część tych ziem stała się elementem Wielkiej Litwy, by następnie stać się częścią składową I RP. Znów litewska elita w drodze do westernizacji[1], stworzyła podział na panów-Polaków, chłopów-tutejszych.
W okresie XX-lecia międzywojennego a w szczególności po rzezi wołyńskiej,
wspólna niechęć stała się jeszcze mocniejsza. Niezwykle trudno przekonać ukraińskiego patriotę do przyjaźni z Polakami, i na odwrót.
Na szczęście społeczne problemy nie są problemem elity politycznej. Ta, pomijając Partię Swoboda, jest w stanie współpracować otwarcie z Polakami.
Niestety na tym poziomie tworzy się następny problem, do budowy jedności.
Mimo wspólnej sympatii obu elit politycznych, liczą się tez interesy.
Od udanej pomarańczowej rewolucji partia Julii Tymoszenko, Batkwiszczyna, bardziej się widzi pod egidą Berlina, nie Polski. Należy zaobserwować, w jakiej zażyłości żyje Angela Merkel z Julią Tymoszenko. W momencie wygrania tejże partii w najbliższych wyborach parlamentarnych, może dojść do zbliżenia Kijów-Berlin. Niemcy prowadzą własną grę , która uderza niezwykle mocno w naszą.

Dla Niemiec, Ukraina jest istotna z kilku względów. Prozachodnia część Ukrainy, to potencjalni nowi nabywcy niemieckich produktów, nowe tanie niemieckie fabryki i wpływy Berlina w Kijowie.
Berlin swoją siłę w Europie buduje na środkowo-wschodnich państwach, które wspierają politykę Pani Kanclerz, dzięki czemu pieniądze z Unii trafiają do takich krajów jak np. Polska, które w zamian za dotacje ślepo, często godząc w samych siebie wspierają Niemcy. 
Nie wykluczone ,że Niemcy i tak tez postrzegają Ukrainę, choćby jej zachodnią część. Potencjalna Zachodnia Ukraina , w Unii Europejskiej to kolejny sojusznik Niemiec w polityce unijnej. Dlatego też delikatnie Niemcy wspierają rządy Jaceniuka, a szczególna sympatia pani Kanclerz do Julii Tymoszenko ma swoje uzasadnienie…
Dla Niemców podział Ukrainy byłby zbawiennym rozwiązaniem-o którym publicznie nie wolno się wypowiadać- bo wyciągnąłby Berlin z kłopotliwej sytuacji w jakiej się znalazł. Rosja jest jednym z największych partnerów handlowych Niemiec a Nord Stream jeszcze bardziej to pogłębia, przez co powstała pewna nic zależności obu krajów, z pewną przewagą Rosji.
Głośne mówienie o uwolnieniu Ukrainy z rąk Rosji, potencjalnie zaostrza stosunki obu krajów. Idealnym rozwiązaniem więc byłaby cicha zgoda na podział Ukrainy, na część rosyjską i część niemiecką- Wilk syty i owca cała.

Co w takim razie powinna zrobić Polska? Powinna to być niezwykle mocna integracja gospodarcza. W grę wchodzi możliwość bezproblemowego przesyłu surowca ludzkiego w obie strony, zniesienie jakichkolwiek ograniczeń gospodarczych a przede wszystkim wspieranie prezydenta Poroszenko. Tymoszenko, Jaceniuk i Kliczko są politykami, którzy są skłonni zostawić Polskę a pójść do Berlina.  Poroszenko na dzień dzisiejszy wydaje się bardziej pragmatykiem i realistą politycznym. Jego stanowcza polityka wobec separatystów jest hamowana przez premiera Jaceniuka, który swoimi działaniami raczej chce się przypodobać Brukseli, niż zwalczyć separatystów. Dodatkowym smaczkiem, jest chęć przez niego budowa własnego zaplecza politycznego, zdolnego do wygrania wyborów parlamentarnych na jesieni. Jeśli Polska wsparła by ten polityczny projekt możliwymi sposobami, przekonałaby wysokich urzędników Białego Domu, by uścisnęli sobie dłoń z prezydentem Ukrainy, wdzięczność i chęć współpracy prezydenta Poroszenko, byłaby pierwszym akordem do ścisłej współpracy w przyszłości. Trudnością było by przekonać oba patriotyczno-nacjonalistyczne strony do zaprzestania wiecznego opowiadania o wzajemnych zbrodniach. Łatwiej byłoby to zrobić po stronie ukraińskiej, gdyż prezydent Poroszenko ma do ogrania partię typowo nacjonalistyczną, Swobodę. W Polsce są to grupy wewnątrz partii która najbardziej dąży do zjednoczenia, PiS. Dlatego rozwiązaniem byłoby trwanie przy pomijaniu tego tematu w naszym kraju.

Łotwa i Estonia po Ukrainie są najbardziej zagrożone ingerencją Rosji. Mniejszość rosyjska stanowi w obu krajach powyżej 20%. Oba kraje posiadają w miarę stabilną gospodarkę. Dlatego celem polskiego MSZ byłoby raczej nie przekonanie do integracji gospodarczej(ale od tego i tak trzeba było od tego zacząć )ale przykrycie tych państw polsko-amerykańskim parasolem bezpieczeństwa. Do tego zadania, niezwykle mocno będziemy potrzebowali pomocy Stanów.

Gruzja natomiast to zupełnie inna bajka. Społeczeństwo w tym kraju jest najbardziej antyrosyjskie w naszym obszarze działań. Sposobem na przekonanie Gruzinów   jest wspólne odwołanie się do bliźniaczo podobnej historii(odsyłam do : ”Gruzja-zniszczony raj na ziemi”).

Powstanie wspólnego bloku państw omówionych szczegółowo, przekonałoby Węgrów, Słowaków, Rumunów, Bułgarów, że istnieje blok państw, w którym partnerzy są bardziej równorzędni, są na dorobku i mają przyjaciela zza oceanu, który polskimi rękami modernizuje wskazany przez Polskę kraj.

Polska i możliwa Unia środkowo-wschodnia, to nie jedyny kierunek naszego zainteresowania w celu budowy naszej pozycji. Stany Zjednoczone posiadają w swoim arsenale sojusznika, który dziś powoli przebudza się ze snu, dając sygnał do powstania nowej cywilizacji, innej niż te dziewięć, znanych nam z historii świata. Dojdzie do powstania cywilizacji Temerlańskiej(tatarskiej).
Poprzednim razem najazdy Tatarów oznaczały wybitnie uzdolnionych wojennych Nomadów, którzy przybywali i odchodzili chwile potem. Byli oni podatni na pewną nową dla nich religię Islam. Islam, który zjednoczył rozbite plemiona arabskie w wielką cywilizację okresu naszego średniowiecza, miał ogromną trudność wśród ludu tatarskiego, którego pierwotna agresywność była mocniejsza niż  podporządkowanie się chanowi a co powiedzieć niezwykle rygorystycznej religii, przyjętej tylko dlatego, że wyznawcy Mahommeta byli głównymi partnerami handlowymi dla dzikich przybyszów.
Dopiero obalenie w Turcji Sułtanatu i rządy Kemala Ataturka, dały impuls do budowy cywilizacji Tamerlańskiej.  Wcześniej wszystko było podporządkowane pod islam: religia, ubiór, kultura, język. Ataturk liberalizując Turcję, dał jej poczucie swojej odrębnej tożsamości. Zmieniono nawet alfabet, gdyż arabski nie pasował do tureckiego.
Zmieniła się rola wiary. Islam podporządkowano ludom tureckim.
 Gdy podniesie się Turcja, podniesie się Uzbekistan, Kazachstan, Tadżykistan, Kirgistan i wiele innych mniejszych „Stanów”.
Dla Polski naturalnym sojusznikiem będzie właśnie Turcja. Wspólna niechęć a także wspólna chęć zdobycia przewagi nad Rosją, będą się pokrywały, co należy wykorzystać. Ukłon w stronę Ankary należy wykonać niezależnie od przebiegu budowy bloku środkowo-wschodniego. Turcja jest skłonna do zacieśniania relacji z Lechistanem już teraz.
Doskonałe relację z Turkami gwarantują nam jeszcze większe poczucie bezpieczeństwa a także większe pole manewru.

Wznosząca się gospodarczo i militarnie Polska, które buduje swoją strefę wpływów poprzez zacieśnianie współpracy bloku środkowo-wschodniego, to państwo na które może i będzie wspierać Ameryka. Stany złapią w ten sposób kilka wron za ogon jednocześnie. Przyblokują tandem niemiecko-rosyjski, stworzą bazę lojalnych sojuszników i partnerów handlowych.
Budowa bezpieczeństwa państwa polskiego powinna się opierać o sojusz ze Stanami Zjednoczonymi Ameryki. Największym problemem może być przełamanie naszego lenistwa, które trzyma nas pod egidą berlińską. Elita naszego państwa nie rozumie, że Ameryka nie daje, a pożycza. Zwrot pożyczonej kwoty nie zawsze jest przeliczany na dolary, czasem na lojalność. Póki tego nie zrozumiemy, Stany Zjednoczone nie spojrzą na nas, jako potencjalnego partnera do rozmów.
Niezwykle ważnym kluczem w naszej geopolityce nie powinna być tylko budowa bloku środkowo-wschodniego, a także regionalny silny sojusznik. Kim takim będzie Turcja.
Tylko w taki sposób zapewnimy sobie bezpieczeństwo na najbliższe półwieku.
Droga obrana aktualnie nas marginalizuje i stawia w roli pionka w grze, którego Niemcy poświęcą w imię własnej racji stanu.




[1] Westernizacja-przyjmowanie zachodniego stylu życia.

              Rosjanie zniosą wszystko
Dziś Unia Europejska triumfuje. Nowoprzyjęte sankcje obejmują :
Zakaz eksportu niektórych przedmiotów podwójnego zastosowania dla rosyjskiego sektora obronnego i ograniczenie eksportu zaawansowanych technologii i sprzętu potrzebnego do eksploatacji złóż ropy naftowej;
 Odcięcie głównych banków rosyjskich z większościowym udziałem państwa od nowego finansowania na rynku UE, embargo na broń, ale tylko w odniesieniu do nowo zawieranych kontraktów.
Wyżej wymienione utrudnienia dla Federacji Rosyjskiej mają uderzyć już nie tylko w  niektóre osobistości bawiące się na urodzinach u Putina, lecz w największą broń Rosji-gaz, nowoczesną broń i handel na starym kontynencie. Opinia publiczna odtrąbiła niezwykły sukces Unii, która uderzyła mocniej niż Stany Zjednoczone. „Teraz Rosją padnie na kolana”, „Rosja zakończy nową zimną wojnę”. To tylko nieliczne komentarze, które mają uspokoić społeczeństwo, że koniec Rosji nadchodzi wielkimi krokami. Ten niezwykły hurraoptymizm niestety przypomina nam lata 30’ XX-wieku, gdy nakarmiono Austrią i Czechami nazistowskie Niemcy. Czy rzeczywiście nakarmiono? Jak pokazuje historia, apetyt rośnie w miarę jedzenia.
W tym przypadku jednak nie o apetyt, lecz o odstawanie miski chodzi. Europejski posiłek ma być zabrany z pod nosa głodnej Rosji, dzięki czemu ta z głodu zacznie błagać. Pytanie brzmi: Czy Rosja jest głodna, na jaką wygląda? A może Rosja ma tyle tłuszczu odłożonego, że ten obiad może pominąć?
Przede wszystkim, Rosja to nie jest zwykłe państwo, które opiera się na zachodnich standardach.
Tutaj zamiast demokracji jest car. Zamiast społeczeństwa są poddani, a zamiast ekonomii są prywatne folwarki oligarchów.  Oczywiście, można polemizować z tym i twierdząc, że mamy do czynienia z postrosjanami (czyt. rosyjskie lemingi) Jednak jak pokazuje ostatnie dziesięciolecie, mamy do czynienia z tymi sami Rosjanami co zawsze.
Specyfika tego narodu kształtowała się w czasie wojen z Tatarami, Polską, Litwą i zakonem kawalerów mieczowych. Oddalone od siebie polami uprawnymi wsie, nie sprzyjały rozwijaniu się republikańskich wartości, nie powstawały potężne organizacje handlu. Od zawsze zlepek różnych ugrofińskich i słowiańskich mieszkańców tego obszaru, łączyło tylko jedno-Pan. To on ich bronił , i to on był sędzią. Specyfika ta jeszcze mocniej została zaakcentowała się w 1473 roku, poprzez małżeństwo Iwana III srogiego  z Zoe Paleolog, bizantyjską księżniczką. Oznaczało to, że po upadku Bizancjum(1453r. ) oprócz księżniczki swoje schronienie w Moskwie znalazła cała elita polityczna dawnego imperium. To w tym okresie powstała doktryna Moskwa-Trzeci Rzym.  To właśnie za sprawą bratanicy ostatniego cesarza bizantyjskiego herbem Rosji stał się dwugłowy bizantyjski orzeł. Moskwa stała się centrum prawosławia. Oprócz tych oczywistych faktów, do Moskwy zawitała także doktryna bezwzględnego posłuszeństwa obywateli wobec Pana(który stał się Carem). Wcześniej lękliwe społeczeństwo, bojące się hord ze wschodu i z zachodu pod wodza  pierwszego cara Wszechrusi Iwana IV(wnuk Iwana III) pokonało Chanat Kazański i Syberyjski, toczyło wojnę z Polską i Litwą a także upokorzyło zakon kawalerów mieczowych. Te dokonania nowo rosnącej siły wzięło się ze strachu. Albo oni nas, albo my ich. Kluczem do sukcesu okazało się połączenie poddaństwa wychodzącego z natury tego kraju z doktryną bezwzględnej wszechwładzy cara i posłuszeństwa. W ten sposób powstał pewien mechanizm. Coraz większa centralizacja i władza absolutna mogła się rozwijać, bo wmawiano chłopom, że ten upokorzony wróg powróci, i muszą coraz mocniej zrzekać się wolności na rzecz bezpieczeństwa.
Ten mechanizm rozwijał się i rozciągał się na inne dziedziny życia. Zadziałało to w przypadku wojny z Napoleonem, z wielkim głodem lat 30’-XX wieku a także w okresie czystek tej samej dekady, gdzie rozdzielano całe rodziny w imię walki z wielkim zewnętrznym wrogiem, który przybrał nowe szaty- faszystowsko- burżuazyjne . Być może ten sam mechanizm zadziałał, po entuzjastycznym witaniu Niemców, gdy zdobywali kolejne rosyjskie ziemie. Społeczeństwo myślało, że przychodzą wyzwoliciele, a przyszli kolejny tyrani. Najprawdopodobniej wtedy (przy pomocy propagandy rosyjskiej ) uznano, że i ci źli i ci źli, ale lepszy swój zły, niż jakiś obcy z zagranicy. To pozwoliło praktycznie nie uzbrojonej armii dotrzeć do Berlina, dokonując  po raz trzeci ogromnego wysiłku w celu bezpieczeństwa. „No skoro jesteśmy tam, gdzie nigdy nas jeszcze nie było (zdobycie terenów przyszłego  NRD) to jesteśmy bezpieczni”. Zapewne przez głowy wielu żołnierzy Armii sowieckiej przeszło takie myślenie.
Putin obejmując stery w podupadającym państwie musiał działać. Dziwnym przypadkiem doszło do kilku „ataków terrorystycznych” dokonanych przez Czeczenów. Dowody wskazywały jednak na tajnych agentów FSB (odsyłam do książki Edwarda Lucasa, „Nowa zimna wojna” ). Dlaczego?
Odpowiedź jest prosta. Państwo działa źle, by tak nie było trzeba po raz kolejny zmobilizować społeczeństwo. Problem był w tym, że nie było wroga z zewnątrz, skoro go nie ma-trzeba go stworzyć. Po tych atakach winnych w mediach stał się finansujący złych Czeczenów Zachód, pełen faszystów.
Dlatego jeśli Zachód myśli, że Rosja się ugnie, jest w błędzie. Po przetrwaniu głodu, wojen, powszechnej śmierci Rosja dalej trwa, to przy sankcjach którymi atakuje zachód mają się ugiąć? Odpowiedź jest prosta. Mówiąc niezwykle płasko będzie to wyglądało mniej więcej tak:
W telewizji Putin powie o agresji ekonomicznej faszystów z zachodu, bo Rosja dąży do samostanowienia się poszczególnych ziem ukraińskich. Dlatego społeczeństwo wraz z oligarchami muszą  zacisnąć po raz kolejny pasa.
Rosjanie najprawdopodobniej postąpią tak jak trzeba. Odejmą sobie od ust, byle tylko ich car mógł pokonać po raz kolejny pokonać tych wrogów i udowodnić wielkość oraz siłę Rosji.

Rosja pręży muskuły, nie by udowodnić zachodowi swoją potęgę i gotowość do wojny.
Federacja Rosyjska jest niezwykle słaba, jeśli chodzi o konwencjonalną metodę walk. Ich sprzęt jest niezwykle stary i nie nowoczesny, jeśli mamy go porównać z największymi potęgami jak USA, Chiny, Niemcami, Anglikami czy Francuzami. Putin zdaje sobie z tego doskonale sprawę, ale wie coś jeszcze, co niestety daje mu przewagę. Zachód boi się widma wojny, nie samej wojny. Strach przed wojną generuje dwa typowe zachowania dla Europy. Albo nakarmić, ale odebrać jedzenie.
Na tym opiera się strategia Putina. Jest za słaby by walczyć, więc tworzy wrażenie nieuchronnie zbliżającej się wojny.
Strategia sankcji jest strategią złą, jednak co należy zrobić ?
Skoro Rosja jest słaba, należałoby by NATO także pokazało mięśnie. Oczywiście mogłoby to sprowokować Rosjan, jednak doskonale sama Rosja wie, że na dłuższa metę nie ma szans .
To skłoniłoby Putina do negocjacji ale nie z wysokiej półki, lecz z o wiele niższej-co oznaczałoby by jego koniec .

Została ostatnia rzecz do omówienia. Unia Europejska nakładając sankcje nie przewidziała skutków długofalowych, które będą dość pozytywne w swym działaniu. Rosja to nie tylko Rosjanie ale także i coraz większa rzesza mniejszości turecko-muzułmańskiej, która mentalności stricto rosyjskiej nie posiada. Oczywiście mieszkali oni od dawna na tych ziemiach, jednak dziś znów są dumni ze swojego Tamerlańskiego dziedzictwa. Turcja po zdobyciu Konstantynopola miała tendencje niezwykle spadkową, gdyż był to ostatni akord cywilizacji islamskiej. Za dwie dekady Turcja znów może być u progu wielkości i może nie być osamotniona (odsyłam do : http://lukasz-lewandowski.blogspot.com/p/polska.html „koniec Rosji”). Pytanie brzmi: Czy gdy państwa tureckie osiągną większe znaczenie geopolityczne, to mniejszość turecka dalej będzie lojalna wobec Kremla? Jaki w tym mają swój udział nowo nałożone sankcje? Odpowiedź brzmi: Na dłuższy okres czasu, mniejszości zaczną odczuwać problemy gospodarcze Rosji. Wcześniej nie było do kogo się zwrócić, za kilka lat będzie można prosić o pomoc Turcję, Uzbekistan i Kazachstan…
Koniec Rosji
Wczorajszego dnia (18 III 2014 r.) Krym stał się częścią Rosji. W płaskim ujęciu tej problematyki, Rosja okazała się bardziej zdeterminowana i silniejsza od zachodu. Zbiurokratyzowana Europa okazała się słaba, bo wielka idea zjednoczonej Europy znów okazała się totalną porażką. Partykularne interesy poszczególnych podmiotów stanowiących Unię Europejską znów okazały się silniejsze niż geopolityczny problem dla całego regionu.
W momencie gdy kanclerz Niemiec Angela Merkel ogłaszała sankcje dla elity moskiewskiej polityki, wicekanclerz udał się do stolicy Rosji z wizytą na temat spraw gospodarczych obu krajów. Gdy prezydent Hollande  starał się dogonić w rozdawaniu sankcji swoją niemiecką koleżankę , francuscy  robotnicy w stoczniach nie przestawali pracować nad zamówionymi przez Rosję statkami . Jedynym liderem, który okazał się najmniej cyniczny to David Cameron. „Przez przypadek” fotoreporterzy mogli sfotografować dokumenty, które mówią wprost o niezablokowaniu kont oligarchów rosyjskich w londyńskim City.
Po drugiej stronie Atlantyku, reakcja Białego Domu okazała się bardziej stanowcza wobec agresywnej polityki Kremla w stosunku do Półwyspu Krymskiego. Wprowadzono sankcje, w ruch poszedł praktycznie martwy Sojusz Północno-Atlantycki wysyłając  F16 do Polski.

Władimir Władimirowicz Putin w swojej przemowie wczorajszego dnia ogłosił jednak coś istotniejszego. Zdobywając Krym, Rosja wypowiada otwarte zderzenie cywilizacji  zachodowi, przyłączając się do cywilizacji azjatyckiej i islamskiej. Można by powiedzieć, że Putin nie powiedział tego wprost, gdyż jego przemowa miała charakter zimnowojenny. To całkiem możliwe, jednak należy spojrzeć na fakt, że ZSRS już nie ma-więc automatycznie nie można tego w taki sposób klasyfikować. Okres zimnej wojny to drugi akord wojny na ideologię (pierwszym była II wojna światowa) . Putin mówiąc retoryką zimnowojenną, poruszał elementy które podchodzą klasyfikacją pod  huntingtonowską teorię  rywalizacji cywilizacji (różnice narodowe, kulturowe).

Dlaczego więc mimo wymienionych powyżej przykładów, twierdzę, że nadchodzi koniec Rosji?

Przede wszystkim należy spojrzeć na to, że nieświadome wypowiedzenie wojny cywilizacyjnej, jest tylko powierzchownie motywowane  podniesioną wyżej głową Kremla. W trwającym aktualnie czasie stałym napięciu między cywilizacji zachodniej z azjatycką i islamską , cywilizacja prawosławna pozostaje daleko w tyle. Jej główny ośrodek , Rosja, nie jest tak silna jak mogłoby się to wydawać - ze względu na coraz mniejszą ilość ludności  w kraju.  Rosja ma tendencje spadkowe i za mniej więcej 50 lat Rosjan będzie o wiele mniej, być może ze 145 mln mieszkańców, będzie około 100mln, lub mniej.
Wiąże się to z tragicznym poziomem życia poza obszarami wielkich miast, niewielką  długością życia ludzi - u mężczyzn średnia wieku to 45-55 lat.
Rosja by przetrwać musi w niesamowicie szybkim tempie posiąść nowe tereny, gdyż demograficzne problemy dają się odczuć o już teraz. To rodzi kolejny inny problem, przed którym stoi Putin (a nie przyzna się do tego).
 XIX wiek to rozbudowa potęgi Imperium Rosyjskiego, po zaanektowaniu Gruzji w 1801 roku, ekspansja Rosji zatrzymana została w Wojnie Krymskiej (o ironio!) Dlatego też europejski ruch ekspansji  został zatrzymany, co spowodowało, że zaczęto szukać innej drogi.
W 1860 r. Rosja posiadła pod swoje władanie tereny należące do Chin, wykorzystując błędne założenia geopolityczne władców Pekinu[1]. Dziś gdy Chińczyków jest niepoliczalnie wiele i nie ma dla nich miejsca w aktualnej rozrysowanej granicy, naturalnym ruchem ekspansji Państwa Środka są właśnie dawne tereny, które aktualnie należą do Rosji. Dlatego, by ratować nieistniejące Imperium Rosyjskie, Putin jest zmuszony do ekspansji na zachód, gdyż jest otoczony geopolitycznie przez Azję i islam. Jednak ta druga cywilizacja nie jest silna jako jeden twór administracyjny ale jako ludność o ogromnym potencjale rozrodczym, to powoduje generuje inny kłopot Kremla.
Rosyjska armia jest niezmiernie liczna, jednak armia cywilizacji prawosławnej nie jest prawosławna. Rosyjska armia w głównej mierze opiera się na żołnierzach pochodzenia turecko-muzułmańskiego. Dlatego też jakakolwiek potencjalna próba ekspansji w tereny Turcji czy Zakaukazia jest niemożliwa ze względu na potencjalną nielojalność armii. O sile cywilizacji islamu  na terenach pobliskich świadczy Kazań. Miasto to zostało założone przez Bułgarów wołżańsko-kamskich(w x. wieku przyjęli islam), następnie miasto przeszło w ręce Złotej Ordy by następnie na rzecz Iwana IV, który rozpoczął budowę potęgi rosyjskiej… W 2005 roku zakończono budowę drugiego co wielkości meczetu na świecie Kul-Szarif co oznacza, że na terenach podległych Moskwie został zbudowany budynek  niewielbiący Chrystusa , a Allaha.

Poruszona kwestia cywilizacji generuje inny wynikający z niej problem. W momencie gdy Putin zasiadł na Kremlu, jedną z głównych doktryn jego władzy było stać się rzecznikiem wszystkich Słowian w Europie i być może na świecie. Kwestie kulturowo-etniczne wpłynęły na odbudowanie XIX wiecznej koncepcji pansłowianizmu, która teraz miała być realizowana. Tutaj ukazał się pewien problem (względnie genetyczny). Otóż Rosjanie tylko w połowie są Słowianami. Znaczna część Rosjan jest pochodzenia ugrofińskiego , nie słowiańskiego. To oczywiście nie stanowi problemu dla Kremla, gdyż idąc dalej ku zachodowi do granic z Polską (pansłowianizm  zakłada, że zachodni Słowianie są zdrajcami, gdyż są wyznania katolickiego i należą do instytucji zachodnich) zajmie wszelkie tereny, w ten sposób legitymizując swoją drogę ekspansji.
Problemy demograficzne, cywilizacyjno-etniczne, ideowe, tworzą ogromną bańkę mydlaną która pęknie z dwóch przyczyn. Pierwszą przyczyną jest podstawowa kwestia egzystencjonalna. Za co żyć?
Prezydent Putin już ogłosił, że gazowe imperium się skończyło. Gazu jest coraz mniej, gazociągi są niewyobrażalnie stare, przez co taniej jest zrezygnowanie z opłat za gaz od mieszkańców małych wsi, którzy kradnąc cenny gaz, niszczą do końca te instalacje. Potencjalnie gazu jest sporo na Morzu Barentsa, jednak wydobycie go jest niesamowicie kosztowne i nieopłacalne. Gdy gaz stanie się za 20 lat droższy, to automatycznie podniesie ceny za wszystko, to spowoduje masowe wyjścia na ulice przez mieszkańców. To uruchomi drugi czynnik, który zniszczy chwiejną potęgę Rosji. Ci mieszkańcy, którzy wyjdą, nie będą stanowili ludności rdzennej(Słowianie, Ugrofinowie) a pochodzenia tureckiego. Dziś w Czeczenii jest względny spokój, gdyż rządzący tam watażka jest kupiony przez gazodolary moskiewskie. W innych składowych częściach Federacji Rosyjskiej jest podobnie. Wszelkie Dagestany, Tatarstany itp, itp, nie będą widziały sensu dalej lojalnie służyć Rosji, skoro nie ma pieniędzy a i powstaną nowe potęgi, odwołujące się wprost do wspólnego przodka, Tamerlana[2].
To doprowadzi w ostateczności do upadku siły Kremla, i potencjalnym zamknięciu się w okręgu środkowo Wschodniej Europy, co odetnie do pozostałych bogactwa naturalnych, jak ropa i resztki gazu i Rosja wróci mniej więcej do granic Księstwa Moskiewskiego.


Jest duże prawdopodobieństwo, że Władimir Putin doskonale zdaje sobie sprawę przed czym stoi jego kraj i prowadzi wojnę na paszporty.  Kupuje sobie za ostatnie grosze wiernych słowiańskich obywateli, gdyż wierzy w pansłowianizm, który pozwoli jego następcom zachować wpływy, przyczaić się i gdy nadarzy się okazja, znów odbudować potęgę Rosji.
W tym roku odbyła się zimowa parada muskuł byłego oficera KGB, za cztery lata odbędzie się kolejna, tym razem na boiskach piłkarskich. Rosja prężąc muskuły na Krymie, kreuje napięte stosunki geopolityczne na zachodzie, by stworzyć psychologiczne przeświadczenie, że Rosja jest groźna. Wymachując pięściami przed nieudolnym Obamą i Europą Rosja ukrywa zżerającą ją od stóp gangrenę. Tak dojdzie do upadku potęgi rosyjskiej.

W obliczu tych perspektyw strategia Polski powinna opierać się na dwóch założeniach.
Należy budować  bliskie stosunki gospodarcze z innymi państwami Europy Środkowo-Wschodniej. Społeczeństwa, które mają co jeść i jak zarabiać nie widzą potrzeby odwoływać się do jakiś ideologii(pansłowianizm), które dopiero mają pomóc napełnić portfele i brzuchy.
By tak się stało , że ten region mówi jednym głosem na arenie międzynarodowej, należy założyć organizację na wzór tej która po I wojnie światowej połączyła Holandię, Luksemburg, Belgię w powszechny region: Beneluks. Zyskujemy, gdy nie mamy ograniczeń. Integracja gospodarcza, zniesienie wiz to krok pierwszy. To spowoduje, że potencjalna Unia Środkowo-Wschodnia , będzie w celu ochrony swoich interesów mówić jednym głosem. Wtedy też zablokujemy ruchy Moskwy, która postuluje by założyć Unię Euroazjatycką  a powstanie  Azjatycka. Wtedy Polska idealnie pomoże Azji Centralnej  stworzyć swoją potęgę. W takiej potencjalnej Unii, Rosja nie będzie posiadała małych sojuszników by przeciwstawić się Kazachstanowi, który będzie największym beneficjentem takiej organizacji.

Kolejnym krokiem jaki powinna zrobić Polska, to lepsze stosunki z Turcją.
Turcja tak jak Kazachstan, Uzbekistan  pochodzi od Tamerlana, co jest niezmiernie ważne.
Wspólna etniczność kulturowa tych krajów będzie najistotniejsze, gdyż Turcja będzie mogła stać się rzecznikiem naszej racji stanu w pozostałych krajach tureckich. Ankara będzie mogła widzieć w tym potencjalny zysk, ponieważ  jej aktualna pozycja jest zależna od siły Stanów Zjednoczonych. W momencie przetasowania kart, te najlepsze będzie chciała zagarnąć także i Turcja, która za jakiś czas coraz mocniej będzie akcentować swoją niezależność.
Pierwszy ruch do dobrych  relacji z Turcją (jako na razie ukrytym trzecim ogniwie siły Centralnej Azji) zrobił o dziwo Jan III Sobieski. Pokonując Turków pod Wiedniem, zdobył szacunek do naszego narodu ze strony Turków. Coraz mocniejsze konflikty z Rosją mogą nas zbliżyć do siebie, dlatego należy to wykorzystać.






[1] Kissinger H., „O Chinach”
[2]  Prognozy wskazują, że za mniej więcej 20-30 lat wzrośnie rola dwóch państw centralnej Azji: Kazachstanu i Uzbekistanu.


Gruzja-zniszczony raj na ziemi
Gruzja to niewielkie państwo, które znajduje się w sercu Kaukazu.  Mimo swojego małego rozmiaru jest dość istotne w geopolityce swojego wielkiego sąsiada, Federacji Rosyjskiej. Waga tego praktycznie trzypikselowego na mapie świata państwa wzrosła jeszcze bardziej w ostatnim stuleciu dzięki temu, że w jej obszarze wewnętrznym można przesyłać rurociągami ropę naftową.
Gruzja to także miejsce, gdzie dochodzi do jednego z najbardziej długich i kuriozalnych konfliktów wewnątrz kraju. Kto był pierwszy? Kto ma prawo do tej ziemi?  Gruzini walczą z Abchazami o udowodnienie, kto był pierwszy na tych ziemiach. Jednak element, który obrałem w swojej pracy jako najważniejszy, to nie dzisiejsze kwestie poruszane w Gruzji (trudne relacje i zawiłości z Moskwą w kwestii energetyki). W  tej pracy postaram się skupić na elementach, które stanowią podłoże dzisiejszych problemów Gruzji: konflikt abchasko –gruziński, przyczyny braku mentalnej jedności(skutkującej konfliktem etnicznym wewnątrz państwa) oraz przyczyny zainteresowania Rosji tym regionem. Spróbuję także odpowiedzieć  na pytanie, dlaczego Gruzja mimo bycia miejscem spotkań wielkich imperiów i cywilizacji nie osiągnęła wysokiego poziomu rozwoju ekonomicznego.

Jednym z podstawowych mitów, jest ciągle popularny wśród mieszkańców  tego kraju mit o Bogu i społeczeństwie, które poszukuje domu. Gdy Bóg stworzył świat, zostawił dla siebie tą krainę (tereny dzisiejszej Gruzji). Była to ziemia idealna i najpiękniejsza na świecie, jednak widząc błąkający się i poszukujący domu lud, zlitował się i oddał tę ziemię pod władanie tym ludziom. Starożytni Grecy rozpisując się nad tą krainą uznali, że tutaj Prometeusz był przykuty do góry a Jazon dotarł z Argonautami po złote runo.
Nic dziwnego, że popularność tych ziem wpłynęła na przeświadczenie zamieszkującej tu ludności o wyjątkowości tego regionu. Historyk  angielski David Marshall w 1966 roku napisał: „Gruzini wyróżniają się dumą, czy nawet pychą, opartą o przeświadczenie o wyższości ich własnej kultury i osiągnięć. I rzeczywiście, mówi się, że w Gruzji każdy chłop jest księciem albo nosi się jak książę”.  
To spowodowało, że poszczególne grupy i klany zaczęły toczyć po dziś dzień spór, które z nich dotarło tu jako pierwsze . Abchazowie i Gruzini toczą bój na historię i archeologię o to, kto był tutaj jako pierwszy. Zdaniem tych pierwszych ich naród wywodzi się od Heniochów(starożytnych piratów )a nie wykluczone, że nawet od Hetytów. Gruzini natomiast twierdzą, że oni sami to potomkowie tych legendarnych piratów a Abchazowie, to ludy koczownicze przybyłe tutaj w okresie średniowiecza.
Jednak jak wiemy Gruzini są Kartwelami, czyli ludnością południowo-kaukaską o czym świadczą badania nad językiem gruzińskim, Abchazowie natomiast posługują się podobnym językiem, jednak ich klasyfikacja wyraźnie mówi o dialekcie północno-kaukaskim.

Moim osobistym zdaniem powodem do problemów abchasko-gruzińskich jest historia i podział ziemi.
Region ten znajduje się i zawsze znajdował na styku imperiów i cywilizacji. Kolchida, która dziś okrojona daje nam Abchazję stanowiła miejsce punktów handlowych starożytnych Greków, którzy założyli Dioscurias, miasto portowo -handlowe, znane dziś pod nazwą Suchumi, czyli stolica Abchazji.
Natomiast Gruzini  i ich historią opiera się na Iberii, która w 337 roku n.e przyjęła chrześcijaństwo jako swoją religię państwową. I tutaj możemy znaleźć legendę o tym jak to się stało, że takie małe i z pozoru nie znaczące państwo przyjęło jako jedne z pierwszych wiarę w Jezusa. Otóż było to związane ze świętą Nino, niewolnicą która uleczyła królową Iberii. Nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie małżonek królowej, król Mirian. Władca ten w tym samym czasie był na polowaniu gdy opanowała go ciemność i dopiero gdy wezwał Boga chrześcijańskiego, ciemność ustała i mógł wrócić do zamku by tam w spełnić prośbę Nino i zbudować kościół.
Ta legenda nie tylko ukazuje chrystianizację tego regionu, ale też przypomina o tym historycznym królu, którego przodkowie na rozkaz Królów Irańskich(Irańczycy nie lubią europejskiego określenia Persowie i chcą by nazywać ich Iranczykami-potomkami Arjanów) stali się namiestnikami tego regionu po upadku państwa osieroconego przez Aleksandra Macedońskiego by potem stać się elementem Cesarstwa Rzymskiego.

Jak widać historia dzisiejszej Gruzji to historia wpływów dwóch wielkich cywilizacji starożytności : cywilizacji dwóch rzek[1](i ostatecznym państwem tej cywilizacji Iranem) i cywilizacji śródziemnomorskiej[2]. Niewątpliwie przyczyniło się to do powstania genezy dzisiejszego konfliktu, z powodu zbieżności mentalnej wśród spadkobierców Kolchidy(Abchazja) i Iberii Kaukaskiej (wschodnia i środkowa część Gruzji ).

W drodze walk między małymi państewkami będącymi przodkami Gruzji, w IX wieku uniezależniły się od kalifatu arabskiego i Bizancjum, a następnie walczyły miedzy sobą i tak powstała Gruzja, która dzięki terenowi regularnie odpierała ataki Turków seldżuckich.
Nasuwa się na myśl teoria, która wytłumaczyłaby tak mocny patriotyzm i potrzebę suwerennego i niepodległego państwa. Otóż, skoro przodkowie Gruzinów kilkukrotnie udowodnili swoją niezależność zdejmując łańcuchy najpierw uzależnienia od Arabów a następnie w długim procesie pozbyli się wpływów Cesarstwa Bizantyjskiego , by potem przez dwa stulecia odpierać Turków, to potrzeba walki i udowadniania swojej niezależności od innych jest niezwykle silna. W momencie kiedy Gruzja musiała uznać władzę Mongołów, to regularnie starała się uzyskać niezależność i ją ostatecznie osiągnęła po dłuższej od polskiej niewoli bo prawie dwustuletniej . Okres dominacji nad tymi regionami carskiej a potem sowieckiej Rosji to także nieustanna walka o jak największą potrzebę autonomii regionu.

Jak już wspominałem we wstępie, Gruzja nie jest dziś krajem które jest silne ekonomiczne. Dlaczego? Prosta odpowiedzią byłoby uznać, ze jest źle zarządzana, że była elementem składowym Socjalistycznego Związku Republik Sowieckich, a być może jest regularnie zjadana przez oligarchów, którzy korumpują kraj. Te odpowiedzi są prawidłowe, jednak nie odnoszą się do całości historii tego państwa, i są tylko jednym z części tworzących całość na odpowiedzi na problem.
Paradoksalnie to właśnie miejsce styku wielkich okręgów kulturowych i cywilizacji, jest przyczyną, że Gruzja nie stała się nigdy wielkim graczem. Na pierwszy rzut oka, takie miejsce graniczące ze wszystkimi jest idealnym miejscem do rozwoju. Jednak w tym przypadku, rozwój zawsze był hamowany przez imperia, które ten „raj na ziemi” chciały posiąść na własność. Ludność Kolchidy i Iberii zmuszona była walczyć o przetrwanie z państwami, które wymieniłem już powyżej : kalifat arabski, Iran, Imperium Rzymskie, Bizancjum, ówczesne państwo mongolskie.
Dlatego rozwój Gruzji przypadł na średniowiecze i rządy, być może pierwszej królowej feudalnej na świecie, Tamary (1184-1213). Jej pradziad Dawid Budowniczy, swoimi kampaniami wojennymi zapewnił państwu względu spokój, a także podporządkował sobie praktycznie cały południowy Kaukaz, przez co Gruzja stała się istotnym krajem w tym regionie geograficznym.
W tym miejscu pracy pozwolę sobie zawrzeć dygresję związaną z rządami tej królowej, gdyż jej okres to złoty wiek pod wieloma względami, także literatury (epos narodowy Witeź[3] w tygrysiej skórze powstał właśnie za jej rządów).
Jednak złoty wiek Gruzji skończył się wraz przybyszami ze wschodu, Mongołami. Co prawda Gruzja  została pokonana, ale nie oznaczało to końca ciągłości historycznej tego kraju.  Jej rozwój ekonomiczny zahamował się pod wpływem  izolacji, spowodowanego otoczeniem przez kilka potężnych sąsiadów , którzy raz po raz najeżdżali te ziemie, co automatycznie oznaczało brak rozwoju państwa. Turcja regularnie odwiedzała zachód i południowy zachód, Iran natomiast wschód i południowy wschód, co oznaczało nie tylko destabilizację kraju w sprawach ekonomiczno-gospodarczych, ale także podzieliło mentalnie obie części „raju”.

Dziś na całym świecie Gruzja jest powszechnie znaną strefą wpływów Rosji. Nie chodzi tu tylko o kontrolę transportu ropy naftowej czy trzymaniu w swoich rękach państwa skąd pochodzi twórca potęgi  ZSRS, Józef Stalin (z gruzińskiego Dżugaszwili). Gruzja dla Rosji jest wyjątkowo istotnym krajem w geopolityce Kremla, dlatego zanim przejdziemy do omówienia tego, musimy poznać historię-jak to się stało, że dla Rosji Gruzja jest tak samo istotna co Ukraina.  
Wymieniona wyżej Turcja  spowodowała, że w walkę o wpływy w tym regionie zaangażowało się nowe imperium, Rosja. Dla Petersburga  droga byłą wyjątkowo łatwa, a potencjalne zyski duże. Należy zacząć od tego, że oba kraje znały się dość dobrze, gdyż jeden z mężów królowej Tamary był Rosjaninem, więc minimalny kontakt handlowy i dyplomatyczny trwał nieprzerwane od średniowiecza(moim zdaniem na pewno już wcześniej). Gruzini postrzegali w ówczesnym miejscu historii Rosjan na ogół pozytywnie.
Kolejnym plusem do ekspansji było także religijne związanie obu państw, gdyż oba nie tylko były chrześcijańskie, ale także prawosławne. Dlatego też wkroczenie Rosji w teren południowego Kaukazu nie tylko miało na celu uderzenie w Turków, ale być może i przede wszystkim było naturalnym ruchem Rosjan w ekspansji.
Początkowo jednak Gruzja nie stanowiła istotnego elementu układanki geopolitycznej Petersburga, o czym świadczy znamienny przykład z wojny rosyjsko-tureckiej z 1787 roku, gdzie rosyjskie wojska zostawiły Gruzinów samych sobie. Nie zmieniło się podejścia carów rosyjskich jeszcze przez pewien czas, do tych rejonów, gdyż mimo późniejszego traktatu, którego jeden z elementów było pomoc rosyjska Gruzji, to w praktyce Gruzini zostawiani byli samym sobie . Sytuację zmieniało jednak coraz słabsze Imperium Tureckie a coraz mocniejsza Rosja, która coraz bardziej interesowała się tym regionem co skutkowało tym, że 8 stycznia 1801 roku Paweł I, car Rosji, podpisał ukaz o aneksji Gruzji.
Wcześniej życzliwie nastawione społeczeństwo gruzińskie, pod wpływem nierzetelności i agresywnej polityce carów , zaczęło żałować swojej sympatii, i dążyło do uzyskania niepodległości, prób dokonano kilku, jednak nie osiągnięto celu .
Gruzja po I wojnie światowej chwilę cieszyła się niepodległością a następnie autonomią w ramach Rosji Sowieckiej jednak do czasu. Sytuacje zmienił Józef Stalin(najprawdopodobniej najsłynniejszy Gruzin wszechczasów )który anulował decyzję swojego poprzednika Lenina, i włączył Gruzję w skład ZSRS.
Geopolityczne znaczenie Gruzji wzrosło jeszcze bardziej w drugiej połowie XX wieku, gdzie ropa i gaz stały się istotnymi czynnikami tworzącymi geopolitykę. Nowe tysiąclecie jeszcze mocniej potwierdziło Gruzję w planach Moskwy i jej nowego prezydenta, który na transporcie tych surowców zbudował nową silną Rosję .

Gruzja Rosji jest potrzebna przede wszystkim z innego, bardziej prostszego powodu. Na początku wspomniałem o tym, że Gruzini wielokrotnie wykorzystywali swoją geografię do pokonywania przeciwników w walce. Rosja której granica leży w tym regionie posiada łatwiejsze granice do obrony, nie potrzebuje takich nakładów finansowych jak na wschodzie gdzie granice z Mongolią i Chinami, nie są tak bardzo zaakcentowane  przez geografię terenu, przez co utrzymanie wojsk granicznych w miejscu gorętszym politycznie jest droższe.

Prezydent Władimir Władimirowicz Putin zamarzył sobie Unię Euroazjatycką. Unia ta ma być przeciw wagą do Unii Europejskiej, jednak istotnym i podstawowym elementem tego pomysłu jest trzymanie w obrębie najmocniejszych swoich wpływów  Ukrainę i właśnie Gruzję. Bez tych dwóch państwa Unia ta nigdy nie będzie silna. To tak jakby tworzyć Unię Europejską bez Niemiec czy krajów Beneluksu.
Pisząc tą pracę skupiłem się-jak wspomniałem we wstępie- nie na aktualności, ale na historii tego kraju.  Rosjanie początkowo, jak wspomniałem odnosili się do tego małego kraju lekceważąco. Im silniejsza była Rosja, tym bardziej ingerowała w Gruzję , bo zdała sobie sprawę , że od tego małego „raju na ziemi” zależy siła Imperium Rosyjskiego. Skupiłem się na właśnie na historii, bo Rosjanie przestudiowali ją w całości w sposób genialny.
Wykorzystują historię tego narodu przeciw niemu by zasadą  divide et impera podjudzać konflikty wewnątrz kraju, by nigdy nie stał się znów silny.
Rosjanie znają dążenie do niezależności Gruzinów, dzięki czemu wpływają na to państwo nie wykorzystując  garnizonów wojskowych. W ten sposób oszczędzają pieniądze, które nie trzeba wydawać na coroczną pacyfikację buntu Gruzinów(autor dokonuje spłaszczenia). Za oszczędzone pieniądze można wydać na inna poznaną słabość Gruzji, tragiczna słabość ekonomiczna kraju. Kupieni politycy i oligarchowie zajmą się zarządzaniem tym krajem.
Istotnym punktem jest też położenie Gruzji. Ta graniczy z Turcją, Iranem, Armenią, Azerbejdżanem. To punkt graniczny dwóch wielkich cywilizacji, z którego łatwo wysłać armię, ale nie tylko. Potęga świata Arabskiego opiera się na ropie naftowej, potęga Rosji na gazie ziemnym. Dzięki Gruzji można przejść do Armenii, Azerbejdżanu , Syrii, dzięki czemu Rosja ma także wpływ na ropę naftową.

Jak powinna się zachować Polska? Gruzini opierają się na dwóch filarach. Historii i wierze. Rosja wykorzystując ten drugi filar wpływa na Gruzję. Polska ma podobne doświadczenia historyczne: była podzielona między inne państwa, zawsze dążyła do jak największej samodzielności po przez powstania zbrojne , była na styku wschodu i zachodu. Ale jest jeden , jeszcze mocniejszy punkt  odniesienia. Wszechobecne nie lubienie Rosji.
Dlatego jeśli Polska chce prowadzić swoją geopolityczną grę, musi uwzględnić nie tylko Litwę, Ukrainę i inne państwa środkowo-wschodniej Europy, ale też Gruzję. By przekonać Gruzję do nas, do Polski należy nie tylko przypominać im o pewnym prezydencie, który wyruszył do Tbilisi by pomóc innemu prezydentowi w wojnie w Rosją. Powinniśmy odwoływać się do bliźniaczo podobnej przeszłości wobec okupantów, w szczególności co do jednego z siedzibą w Moskwie. Wspólne potrzeby w kwestii bezpieczeństwa energetycznego także mogą spoić oba narody i przekonać bardziej pragmatycznych polityków do prowadzenia wspólnej polityki wobec wielkiego sąsiada. By pozyskać Gruzję do swojej gry należy też przestudiować historię tego kraju i jako silniejsze państwo, jak Rosja-zagrać na historycznej gitarze gruzińskiej, by przekonać ich w pragmatyczny sposób do naszych racji.

Na dzień dzisiejszy, historia, teraźniejszość i przyszłość kreślą temu państwu trwałe zniszczenie, a jest to miejsce, ziemia, którą tym ludziom nadał sam Bóg.



[1] Nazwa zaproponowana przez autora do określenia cywilizacji powstałej na bazie rozwoju państw takich jak : Akad, Asyria, Babilon, Elami, Sumer. Nazwa tego obszaru kulturowego jako cywilizacja dwóch rzek wiąże się z istotną rolą rzek Tygrysu i Eufratu.
[2] Cywilizacja śródziemnomorska : Imperium Rzymskie (Republika i Cesarstwo) Starożytna Grecja. W skład tej cywilizacji wchodzi też starożytny Egipt , jednak  państwo to w historii późniejszej najpierw było pod politycznym wpływem Macedonii(jako jeden z reprezentantów Greckiego świata )a następnie wcielone przez Imperium Rzymskie jako jedna z prowincji.
[3] Z gruzińskiego: rycerz.




USA a  kraje zachodu, Rosja i Chiny w obliczu konfliktu Syryjskiego.

Prezydent Obama  zapowiedział, że USA dokona ataku na Syrię, gdzie piastujący władzę prezydent Assad i jego zwolennicy rzekomo zaatakowali cywilów bronią chemiczną.
Stany Zjednoczone, jako strażnik demokracji, praw człowieka, ma moralne-według 'Manisfet Destiny'*- prawo do ochrony i walki o te wartości. Jednak  na dzień dzisiejszy wydaje się, że tylko rząd  naszych sojuszników zza Atlantyku jest w stanie walczyć, gdyż jego sojusznicy nie chcą.

Dlaczego tak jest? Dlaczego problem syryjski może być buforem poważnych spięć miedzy państwami wewnątrz ONZ?
O tym, że Ameryka tam gdzie dzieje się coś niedemokratycznego interweniuje jest nam znane od dawna.Afganistan, Irak czy pamiętny Wietnam potwierdzają nam tylko tą opinię. Niestety, wszystkie te misje powodzeniem sie nie zakończyły,gdyż Stany weszły, zrobiły jeszcze większy bałagan i tam zostały, nie potrafiąc zapanować na tą sytuacją. 

Taki jest przekaz- i śmiem twierdzić, że tak jest w rzeczywistości.

Przyczyna takiej mojej opinii wynika z niezrozumienia, albo zrozumienia i pomijania przez Stany świata islamskiego. Stany Zjednoczone, wkraczając i demokratyzując te państwa przy "okazji" zostawiają tam swoich przedstawicieli z koncernów naftowo-gazowych. Być może w tych wszystkich wojnach chodzi tylko i wyłacznie o ropę, co nie zmienia faktu, że Stany nie wiedza co zrobić z tymi krajami.
Wynika to z błędnego założenia, że lepiej wkroczyć i  postawić społeczeństwo podbitego kraju przeciwko sobie, dzięki temu nie wykształci się silna instytucja państwowa, która byłaby w stanie  wyrzucić amerykanów z kraju. Jednak takie rozwiąznie, choć skuteczne jest dobre na moment. W momencie euforii świata, że kolejne państwo staję się demokracją, poparcie opinii publicznej świata jest zapewnione dla wojny. Jednak to szybko opada i przeradza się to w długą i męcząca dla obu stron okupację. Poza tym, szyby naftowe czy rurociągi są zajmowane przez USA i dla sojuszników pozostaje tylko uczta dla wron. Dlatego w przededniu interwencji USA powstaje koalicja antyzbrojna. Anglia, Niemcy czy Francja już nie chcą toczyć wojenek w imieniu demokracji, gdyż obywatele tych krajów, popierać będą to tylko na moment, a zyski dla państw są zbyt małe w stosunku co do braku poparcia, opozycyjnej nagonki i medialnej.

Najprawdopodobniej  dochodzi do negocjacji, między USA a resztą mocarstw Zachodnich, ale nie sądzę, żeby poszczególne kraje się zaangażowały, mając w pamięci poprzednie konflikty.

Zupełnie inaczej jest z Rosją. Gaz się kończy, co dla Putina a raczej jego następców(według obliczeń wydobycie gazu drastycznie spadnie w latach 50-60 'XXI wieku). Tutaj  Rosja jest przeciwko z przyczyn geopolitycznych, które przez USA mogą być zachwiane. Od dawna wiadomo, że Rosja popiera Assada, dzięki czemu dłoń Putina w większości dotyka wszystkich  gazo i ropociagów w kraju. Rosja, która niedawno wyszła z chaosu. stoi dziś przed kolejnym, przez co musi się zabezpieczać i utrzymać swoją pozycję na arenie międzynarodowej.
Rozwiązanie jakie jest możliwe to, że Obama i Putin będą negocjować nowy podział wpływów, ale łatwej pracy przed Johnem Kerry'm nie będzie z racji twardej polityki prezydenta Rosji, który wykorzystuje naiwność i słabość Obamy i jego zaplecza.
Kolejnym problemem, które  może się okazać, to kwestia Chin. Kraj Środka od dawna powiększa swe wpływy, przez co  w najbliższym czasie jego pozycja będzie stale rosnać. Pekin od dawna dokonuje neokolonizacji w Afryce środkowo południowej, kładąc swoje pałeczki ryżowe na złocie i innych dobrach surowcowych-które wydaje czarny ląd. Ale po co Chinom złoto Afryki? Moim zdaniem wynika  to z prostego rozumowania. Nie ma sensu inwestować ogromnych pieniędzy w rozwój imperium uszczuplając budżet. Lepszym rozwiązaniem kupić za grosze równowartość potrzebnej nam ilości pieniędzy i rozwijać swoją mocarstwowość. XX i XXI wiek, to wiek surowców naturalnych takich jak gaz i ropa. Są one potrzebne dla naszej egzystencji cywilizacyjnej. Im taniej, tym lepiej. Tak więc Chiny jadąc od RPA do Bliskiego wschodu mają jeden cel, tańsze  surowce, które są drogie z racji wpływów Rosyjskich w Azji Centralnej. Inną drogą jest bliski wschód i morze Indyjskie. Świat islamu, od dawna jest regionem niestabilnym, przez co łatwo go opanować, gdyż stara zasada divide et impera jest tutaj aktualna. Można dzięki temu za złoto afryki  z łatwością finansować dwie strony konfliktu w danym państwie czekając na przewagę jednej ze stron, by wystawić jej surowcowy rachunek za "pomoc".


Dlatego też mówię o rzekomym ataku Assada na obywateli, gdyż nie wykluczam, że stoją za tym Stany, Chiny czy Rosja. Jedno jest pewne. W Waszyngtonie zapewne już ktoś wyciągnął okrągły stół i czeka na negocjacje na temat tego, jak będą się dzielić strefy wpływów w Syrii.

Dlaczego popieram interwencje Stanów Zjednoczonych Ameryki, mimo wielu zastrzeżeń, to wolę by więcej ugrał Waszyngton, niż car Putin czy nie do końca obliczalne Chiny.

*http://pl.wikipedia.org/wiki/Manifest_Destiny


Władza Mursiego na pstrym koniu jeździ.
Samuel P. Huntington  na początku lat 90' w swojej książce Zderzenie Cywilizacji stwierdził, że pierwsze dwie dekady nowego tysiąclecia będą należeć do Chin i świata islamu. Dziś obserwując to co dzieje się na ulicach Kairu, nie sposób przejść obok tych słów obojętnie. 
Gdy tłum Egipcjan w styczniu 2011 roku obalił prezydenta Mubaraka, cały świat klaskał i podziwiał demokratyzację świata islamu. Jednak dwa lata wystarczyły, żeby nowo wybrany prezydent mianował się nowym faraonem. Tłum ludzi wyszedł znów na ulicę, tym razem walcząc przeciw tym, którzy dowodzili poprzedniej rewolucji. 

Egipt od starożytności był państwem o silnej roli  faraona. Wtedy jego legitymizacja pochodziła od boga słońca Ra. W pewnym sensie ta boskość doprowadziła w ostateczności do przegranej i  rzymskich rąk. W średniowieczu Egipt był elementem rozgrywki politycznej między następcami Mahometa, by na prawie półtysiąclecia stać się prowincją imperium tureckiego. Potem znów kraj piramid stał się elementem wojny między innymi. Tym razem była to Francja Napoleona a Wielka Brytania. W 50' latach XX wieku przez dwadzieścia lat panowała republika, która w ostateczności przez swoją nieudolność i zbytnią przyjaźń z Syrią wepchnęła się w prezydenturę Mubaraka.
Dla większości czytelników historia jest nudna. Jednak to ona jest kluczem do zrozumienia świata dzisiejszego. W tym krótkim skrypcie, zawarłem najważniejsze informacje, które wprost się narzucają:
- od czasów rzymskich aż do lat 50' XX wieku Egipt nie był państwem suwerennym;
- nie rozwinęła się większa samorządność obywatelska zdolna do efektywnego sprawowania władzy;
- Egipt jest państwem, który w swojej historii zetknął się z demokracją sporadycznie.
Dlatego też łatwo zrozumiemy pewną rzecz. Egipt nigdy nie stanie się państwem demokratycznym i nigdy tego nie chciał.
Młodzi ludzie którzy wyszli obalać Mubaraka nie wyszli po demokracje.Ta rzesza młodych Egipcjan wyszła po chleb i pracę. Demokracja która im wychodziła przez usta, była tą demokracją którą wydzieli w internecie i mediach-amerykańska demokracja, czyli wygoda i praca. Demokracja była tylko narzędziem w celu znalezieniu pracy(co opisywałem już wcześniej w postach o islamie)

Czy naród który przez wieki nie znał mechanizmów działania demokracji, tak nagle je odgadł i potrafił przystosować do swoich warunków? Nie. Ci młodzi egipcjanie nie chcą zachodniej sztuki polityki. Oni chcą działania i efektów na już. To, że Mursi jest wrogiem i żądają obalenia jego rządów, nie jest efektem, tego że facet chce pełnić funkcje iście dyktatorską, ale prostego rozumowania:
Miała być praca- nie ma jej, wiec wynocha.
Tą gromadą rządzi oczywiście garstka kilku, kilkunastu członków jakiejś partii politycznej, stowarzyszenia które opowiada o jego niedemokratycznych zachowaniach z dwóch powodów:
- skoro Mursi jest wrogiem, to trzeba szukać kogoś, kogo zdenerwowała jego postawa;
- jeśli go obalimy i będziemy współdziałać z ONZ-tem, to może trafi nam się dobra posada.

Kończąc musimy przytoczyć słowa Lenina, który zwykł mawiać, że nie ma rewolucji bez chleba.
Egipcjanie mają w nosie demokracje. Mursi zapewne odejdzie nie dlatego, że odbiła mu palma władzy. Jego odejście będzie wynikiem tego, że nie przeczytał dobrze historii i  jeśli zapomina się o obietnicach dla tłumu który go wyniósł do władzy, bardzo szybko ten tłum odbierze władze jemu.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz